Jak przeżyć studniówkę?
2012-01-09 10:59:49Dla jednych ucieleśnienie koszmaru, dla drugich biba, którą zapamiętają na całe życie. O co biega z tą całą studniówką?
Od razu zachęcamy, żeby raczej nie traktować studniówki wyjątkowo i jakoś strasznie się przed nią spinać - to nie ma żadnego sensu! To po prostu kolejna impreza z ludźmi z klasy, może tylko trochę bardziej elegancka. Ale raczej przez pierwsze dwie godziny - później zmienia się to w zwykłą popijawę i gadaniem z tą samą ekipą, co zywkle.
Zacznijmy od tego, co spędza sen z powiek wszystkim asocjalnym ludziom - z kim iść na studniówkę? Wiadomo, że przejmują się tym głównie dziewczyny, ale są to obawy bezpodstawne. Jeśli nie ma się akurat na stanie partnera albo jakiegoś dobrego kolegi, to naprawdę nie warto brać kogoś z łapanki. Były u nas takie laski, co wzięły facetów z ogłoszenia lub jeden raz w życiu widzianego kuzyna, a później siedziały skwaśniałe przez całą imprezę. Tego, jak się facet męczył, nawet nie będziemy sobie wyobrażać. Nie ma więc sensu szukanie towarzystwa na siłę, zwłaszcza, jeżeli w miarę lubi się swoją klasę i nie sprawia nam kłopotów dłuższe przebywanie z tymi ludźmi. To żaden wstyd iść na studniówkę samemu i mimo tego odstawiać bauns na parkiecie przez całą noc. Dla niektórych to nawet zdecydowanie lepsze rozwiązanie, bo kolejnych partnerów w tańcu można zmieniać co piosenkę, a jak już się z kimś przyjdzie, to zdarza się, że ktoś ma krzywe fazy i niechętnie patrzy na to, że macie czasem ochotę zająć się kimś innym.
Nie ma się też co dygać poloneza - to taniec najłatwiejszy z możliwych, który po kilku próbach potrafiłaby wykonać nawet średnio rozgarnięta małpa. Krok, krok, dyg, krok, krok, dyg i tak w kółko. Do grupy tanecznej Agustina Egurroli was może nie wezmą, ale nawet totalnie nieskoordynowana taneczna ciapa powinna sobie poradzić z tym zadaniem bez problemu. A co po polonezie? Czas na żarcie i nieustanne tango! Nie za bardzo wierzymy w jakieś opowieści dziwnej treści, że oto ktoś się szykował z utratą dziewictwa do studniówki jak w jakimś American Pie. Tu jest Polska, tu się każdy życia nauczy. Piliśmy też już o wiele wcześniej i do tej pory zdążyliśmy zobaczyć wszystkich znajomych naprutych i to też nie powinien być dla was żaden szok.
My osobiście podeszliśmy do studniówki bardzo wyluzowani - żadnego stresu, tylko doskonała okazja do wytańczenia wszystkich dziewczyn z całej szkoły, które nam się wtedy podobały. I tak się bawiliśmy, że weszliśmy pierwsi, a wyszliśmy ostatni. Także z tego względu, że nasi koledzy już dużo wcześniej zdążyli zaliczyć zgon i musieli zostać odwiezieni przez rodziców na chatę. Ale tu doszliśmy do kluczowego (dla niektórych z pewnością najważniejszego) punktu całej imprezy.
Jedną z rzeczy, które na studniówkach nam się nie podobają, jest właśnie zmowa milczenia wokół alkoholu. Wszyscy wiedzą, że jest i to w dużych ilościach, ale udają że o tym nie wiedzą. Dlatego też nieśmiałe wystawianie wódki zza pazuchy akceptowalne jest gdzieś dopiero w trzeciej godzinie melanżu. Ale jak już kupujecie wódkę, to weźcie coś dobrego! Paru kolegów źle skończyło na naszym zakupie Krakowskiej. Kiedy wódy zabrakło, a my poszliśmy w tany, niezawodni koledzy od razu przygarnęli butelczynę. Wracamy z powrotem, a tu czterech typów krząta się wokół flaszki. Właściwie to trzech, bo jeden już leżał. Na marynarce miał szybko zidentyfikowaną plamę po Krakowskiej. Najwyraźniej zapomniał otworzyć ust! Życzymy wam, żebyście i wy bawili się równie dobrze!
JUR